Tak, wszystko co dobre szybko się kończy. Z dumą stwierdzam, że to pierwsza taka kulinarna impreza w moim mieście, francuski klimat, w powietrzu zapach francuskich perfum, pleśniowych serów i suszonej lawendy. Spokojnie wsiadłam w autobus i za parę minut byłam już na dworcu, później spacerkiem doskonale znanymi uliczkami Katowic, dotarłam na Staromiejską. Byłam na Jarmarku dwa razy. Pierwszy raz w pierwszy dzień imprezy, wtedy jeszcze była brzydka pogoda, a nie wszystkie stragany czynne. Drugi w ostatni dzień imprezy, to był udany dzień, słoneczko i stragany pełne smakołyków, ludzi sporo. Mam nadzieję, że impreza wpisze się na stałę w kalendarz katowickich wydarzeń kulinarnych. Organizatorom należy się Merci!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz